Lunch box vs. termos

Jedzenie. Poezja dla języka lub konieczność dla żołądka – niezależnie jak go traktujemy to obyczaj z którego ludzkość raczej nie zrezygnuje. Rano, przed szkołą lub pracą powinniśmy zjeść wartościowy posiłek. Wieczorem większość z nas lubi pofolgować swoim smakom. Ale co pomiędzy? Przez 8- 10 godzin musimy funkcjonować. W dodatku najlepiej gdy nie umilamy współpracownikom pracy akompaniamentem burczenia w pustym żołądku.

 

Jeść mądrze oto jest zadanie.

Posiłek to oczywiście nie tylko „papki zapchajkiszki” ale przede wszystkim paliwo dla organizmu. Paliwo dla mięśni i mózgu, które albo jest wartościowe albo jak niskooktanowa benzyna nie dowiezie nas za daleko. Właśnie dlatego trzeba zjeść wartościowy posiłek w ciągu dnia. Warto się także zastanowić w czym nasz lunch zabierzemy. Oto nasze propozycje na lunch box.

Pojemnik, pudełko, lunch box.

Nikt nie lubi kanapki połamanej, wygniecionej lub ozdobionej wbitym do wewnątrz długopisem. Lekki, płaski pojemnik na żywność skutecznie osłoni kanapkę, owoce, lub smakowity kawałek ciasta przed zmasakrowaniem w plecaku. Dla wymagających proponujemy pojemniki z przegródkami, np. Hega Hogar oferuje dzielone pudełeczka wraz ze sztućcami. Innym wariantem są pojemniki Flavia, z pompką VACUUMSAVER, która pozwala wyssać powietrze. Hermetyczne przechowywanie jedzenia jest bardziej bezpieczne.

Ale co co chodzi z tym termosem?

Posiłek ciepły jest lepiej przyswajalny. Organizm nie musi ogrzewać go – nie tracimy bezsensu dodatkowej energii aby go przyswoić. Niektórzy dietetycy twierdzą, że szybciej się zasycimy ciepłym niż zimnym posiłkiem. Termos jest więc kapitalnym rozwiązaniem jeśli nie mamy możliwości zagrzać sobie posiłku w pracy. Termos na jedzenie to jedna komora, w która zapakujemy np. risotto albo makaron z warzywami. Proste dania, które możemy przygotować poprzedniego dnia, rano zagrzać i spakować do termosu. Oczywiście termos obiadowy może składać się kilku warstw co pozwoli nam zjeść pełnowartościowy obiad.

Możemy także zadowolić się ciepłą zupą, np. barszczem czerwonym albo żurkiem, o którym Wojciech Młynarski śpiewał, że to „najwspanialszy lek na stres”. Dla chętnych podajemy przepis mistrza Młynarskiego:

Marcheweczke ciach-ciach-ciach,
pietruszeczke ciach-ciach-ciach,
porek i selerek trach – siekam
i nastawiam gaz na ful,
rosołeczek bul-bul-bul,
a ja siadam jak ten król – czekam.
Smietaneczka tak-tak-tak,
zasmażeczka – co za smak,
kielbaseczka sucha jak wiórek….
Tak gotuje sobie przez
dluższy czas, aż gotów jest
najwspanialszy lek na stres – żurek!